Ostatnio w kwiaciarni byłam świadkiem takiego zdarzenia: klientka pytała sprzedawczynię, czym są srebrzysto-białe plamki na liściach hoi (Hoya carnosa). Sprzedawczyni nie wiedziała i poradziła klientce.... zeskrobać je żyletką.
HORROR. (dla niewtajemniczonych - plamki są cechą odmianową, naturalnym pigmentem liści).
Chcąc kupić jakąś roslinę często nie znamy jej nazwy, nie ma załączonych opisów uprawy, a jedyną informacją bywa naklejka na doniczce z tekstem "roślina doniczkowa". Wracamy potem do domu, wertujemy książki, szukamy informacji w internecie i często bywa, że kwiatek zmarnieje, zanim uda nam się czegos dowiedzieć. Na informacje od sprzedawcy też nie ma zwykle co liczyć. Czy tak trudno załączyć informację przynajmniej z nazwą rośliny? Chyba, że producentom zależy jedynie na zysku.