Ogród Botaniczny w centrum Warszawy przy obserwatorium astronomicznym był zamknięty o tej porze roku. Niestety, miejsce obok, gdzie prowadzi się sprzedarz roślin także jest nieczynne w okresie zimowym. A szkoda- przez szybę widziałam bardzo okazałe cymbidium i niezłe bananowce.
Ogród na dachu biblioteku odpuścilam sobie w tym roku z powodu braku czasu.
Odwiedziłam natomiast ogród w Powsinie. Miłym zaskoczeniem była różnorodność gatunków, w tym mnóstwo cytrusów. Jednak zasmuciło mnie zaniedbanie niektórych roślin i ogólna niedostepność personelu. Zaskoczyła mnie babcia-bramkarz, która oburzyła się moim pytaniem, co do jednej z roślin. Okazało się, że rośliny można nabyć dopiero od 1 marca, a więc byłam troszkę za wcześnie. Zależało mi na tetrastigmie, która zresztą okazała, ale zaniedbana rosła tuż przy wejściu. Naprawdę wspaniałe, gigantyczne pnącze. Bardzo imponująco wyglądały kawy arabskie, paprocie drzewisate, sagowce, a szczególnie spodobała mi się palma karłatka i kwitnacy kuflik. Ogromna różnorodność kamelii, całkiem nieźle urządzona szklarnia z sukulentami, chociaż zaskoczyło mnie, że tabliczka z crassula ovata była przy crassula hobbit, ale to pewnei jakaś pomyłka. W kaktusach najpięknijsze dla mnie było pachypodium (chyba lamera) i rozłozyste (ale niskie) eonium. Nie widziałam jednak moich faworytów- lithops i lophophora. Piękne agawy, w tym szczególnie odmiana americana z falującymi liśćmi. Najbardziej ubolewałam nad stanem męczennic. Wyglądały naprawdę fatalnie, zgubiły dużo liści, kwitła tylko jedna- chyba coccinea- i to tylko 3 kwiaty. Storczyki też zaniedbane, kwitnace były chyba tylko 3 okazy. Bardzo dużo oleandrów (nie kwitły). Dorodne hibiskusy. Chyba najwyższe z roślin były strelicje, przy czym te niższe właśnie kwitły. Bananowce w ogrodzie to po prostu porażka, jeden dość wysoki jeszcze w donicy z plakietką z kwiaciarni, dwa bananowce całkiem małe w doniczkach. Bardzo dużo paproci łosich rogów, ogromne anturia i skrzydłokwiaty. Nie udało mi się zauważyć Ręki Buddy, ale właśnie owocowały grejpfruty i cytryny. Podobało mi się też ogromne hippeastrum z kilkoma łodygami kwiatowymi. Całkiem ciekawie zaprezentowane epifity, w tym umierająca po kwitnieniu echmea. Szklarnie obeszłam bardzo uważnie, jednak przeoczyłam herbatę.
I to chyba by było na tyle.
Zdjęcia wkleję, jak wrócę do Słupska, bo tutaj nie mam programu graficznego, a fotki są za duże. Niestety nie wzięłam swojego aparatu i sama nie robiłam zdjęć, także fotki nie są za bardzo dokumentalne, za to estetyczne