|
Napisane: 17 lut 2009, o 13:25
|
Sev, trudno nie być odrobinę uprzedzonym w stosunku do ludzi (i ich potomków) którzy siali falę nienawiści wobec innych i rozpętali piekło na ziemi. Zapominanie o historii jest obecnie trendy ale moim zdaniem to podejście nierozsądne.Historia uczy. Zresztą po to właśnie w szkołach naucza się o tym czym była II WŚ aby się to więcej nie powtórzyło. Oczywiście trzeba żyć dniem dzisiejszym i starać się widzieć człowieka (każdego z osobna) takim jakim jest. Nie przypinam nikomu łatki `z góry`, tylko dlatego że należy do określonej zbiorowości. Tak jak napisałem wcześniej uważam, że w każdej zbiorowości są dobrzy i źli ludzie i myślę że statystycznie rzecz biorąc (poza pewnymi wyjątkami) odsetek ten będzie podobny na całym świecie. Są jednak pewne zbiorowości które w swojej mentalności są mniej lub bardziej otwarte na obcych i zapewne z tych pierwszych zbiorowości płynie największa fala stereotypów. Nie przypisuję tutaj i nie umieszczam ludzi we wspólnym mianowniku ze względu na biologiczną przynależność (np czarny, semita, azjata) ale raczej ze względu na przynależność kulturową (prędzej religijną, bo to daje bardziej konkretne z jednej strony choć i w dalszym ciągu w znacznym stopniu ogólne pojęcie o mentalności człowieka).
O bitwie pod Grunwaldem wiem tyle, że była wygrana przez LItwinów (Polaków i innych), ale w sposób który urągał ówczesnym kanonom walki. W tamtych czasach walczono systemem - równy z równym. To znaczy rycerz walczył z rycerzem itd itp. Nasza (a raczej Litewska) dzicz wygrała z rycerstwem Zakonu Krzyżackiego i nie tylko. Bitwy rozgrywane w tamtych czasach - na zachodzie nie były zbyt krwawe. Zwykle raniono się, a nie zabijano. Nie zabijano również koni, które w tamtych czasach były niezwykle cenne (masowo zabijano je w bitwie pod Grunwaldem). W naszych szkołach o tym nie mówią:)
Zresztą program nauczania jest anachroniczny. To w szkole kształtuje się nasza mentalność i otrzymujemy z niej spory bagaż stereotypów. Wracając do Bitwy. Bitwę przedstawia się jako nasz sukces w walce z Niemcami, czy był to sukces (Polski?~) można zapewne dyskutować szczególnie że nie poszliśmy za ciosem gdy było to możliwe. Czy aby Jagiełło nie był LItwinem? Inne nasze `sukcesy` Mickiewicz (którego `arcydzieła` z uporem maniaka serwuje się dzieciakom na lekcjach)= Litwin, Kopernik z Torunia - prawdopodobnie był Niemcem, wymieńmy jeszcze 2 wielkie `Polskie` sukcesy:) Maria Skłodowska Curie i Fryderyk Chopin - zagrali, ale nie w naszej drużynie lecz tzw Żabojadów:) Lista naszych osiągnięć czy to militarnych (np bitwa pod Wiedniem) czy naukowych (np lampa Łukaszewicza) oraz politycznych (Unia z LItwą, Konstytucja 3 Maja) jest bardzo krótka. Najlepiej wiodło nam się w tzw `złotym wieku` gdy eksportowaliśmy duże ilości zboża za granicę i dzięki czemu mieliśmy 10% udział w populacji ludzi bogatych - tzw szlachty (odsetek nie mający ówcześnie sobie równych w europie). Później nasza kłótliwość i krótkowzroczność (która niewątpliwie przejawiała się redukcją ówczesnych sił zbrojnych) oraz prywata (skłonność do przyjmowania korzyści majątkowych - czytaj korupcja) niektórych `polityków` sprawiły że staliśmy sie kolonią w środku europy.
Nie powiem teraz niczego odkrywczego jeśli nadmienię, że historia lubi zataczać koło. Dziś również jesteśmy kolonią w środku europy (sprzedaliśmy dochodowe przedsiębiorstwa niemalże za bezcen). Od 10 lat nie potrafimy załatwić banalnych spraw jak np uniezależnić się energetycznie czy zmodernizować armię w oparciu o krajowe przedsiębiorstwa (przypomnę może świetny krajowy program budowy samolotu "Iryda" który zarzuciliśmy - zapewne dzięki naciskom z zewnątrz). Ktoś mógłby się uśmiechnąć gdy napiszę - dlaczego przestaliśmy produkować samochody (np poloneza) a przede wszystkim co stało na przeszkodzie aby unowocześniać istniejące konstrukcje w oparciu o krajowe możliwości? Odpowiedź: na przeszkodzie stała nasza mentalność. To co krajowe - jest do d...py a to co zagraniczne jest OK. Tracimy suwerenność w wielu wymierach na własne życzenie - na rzecz ponadnarodowego tworu jakim jest UE. Czy to jest dla nas dobre rozwiązanie? to temat na inny wątek.
Jesteśmy słabi jako kraj. Obywatele mają podświadome przekonanie o tej słabości ale tak jak przed wiekami (tak jak przed II wojną gdy wciskano ludziom kit o potędze armii która prezentowała się dobrze na defiladach i bankietach ale nie na polu bitwy) politycy wolą karmić nas frazesami o naszej sile. Lepiej jest słuchać pochwał nawet jeśli to kłamstwa niż usłyszeć bolesną prawdę.
Wolimy mówić i myśleć o złych niemcach którzy zabiorą nam ziemię niż zabrać się do pracy aby nie być w sytuacji bez wyjścia, aby nie musieć tej ziemi sprzedać. Lubimy się bać. Strach i niewiedza jest największym źródłem naszych stereotypów i negatywnego myślenia o sąsiadach (także tych wyimaginowanych - np bogatych którzy na pewno są Żydami albo złodziejami).
Reasumując - na świecie nie będą nas szanować do czasu gdy nie nauczymy się szanować siebie.
Ten kto sam siebie oszukuje nie może się jednocześnie szanować i zyskać szacunek na zewnątrz.
Takich mamy księży, policjantów, sędziów, polityków jacy sami jesteśmy.
Sądząc po klasie politycznej = można ktoś mógłby powiedzieć że jesteśmy narodem idiotów i stąd zapewne dowcipy o polakach w krajach zachodnich:)
Brakuje nam autorytetów, a te które mamy są ładnie opakowanymi bublami (np niejaki `prof` Bartoszewski czy niestety ikona Solidarności Lech Wałęsa).
Zwróćcie uwagę że np takich Kaczyńskich ocenia się nie pod kątem tego co rzeczywiście chcą zrobić (program wyborczy) ale pod kątem mlaskania, braku konta bankowego, braku prawa jazdy, braku żony czy mieszkania z mamą jednego z bliźniaków.
Na zmianę naszej mentalności potrzeba chyba z 5 Piłsudskich i drugie tyle Bismarcków:)
a może nie powinniśmy się zmieniać tylko zrobić rachunek sumienia i przestać się oszukiwać.
Uśmiechnij się!