Strona 2 z 2

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 18 paź 2013, o 21:26
Agagru
Proszę nas nie trzymać w napięciu do samego końca miesiąca! :roll: :D

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 25 paź 2013, o 23:15
Jarekk
Podoba mi się, że pisze Pan o konkurencji w superlatywach. Nigdy nie spotkałem się z czymś takim aby ktoś chwalił konkurencję.

Tworzy Pan nową jakość w środowisku ogrodniczym. Oby to było zaraźliwe!

Wiele można się od Pana nauczyć. Chylę czapkę z głowy i będę stałym gościem tego szacownego forum.

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 31 paź 2013, o 21:50
Oleander
Przepraszam, że musieliście czekać, ale przełom lata i jesieni należy w ogrodnictwie do bardzo pracowitych.

Ponieważ obiecałem Wam ten wpis w tym miesiącu chcę się wywiązać z obietnicy. Natomiast zdjęcia umieszczę wkrótce.

Jak mówi jednak stare przysłowie: "co się odwlecze to nie uciecze." Z przyjemnością zabieram się zatem do relacji.

Czerwony Kwiatuszku, zapytałaś w jakiej odległości od płotu sadzę drzewa. Nie sadzę drzewek bliżej niż 1,5 m. Odrzewka owocowe mam posadzone 3-4 m od płotu, a drzewka ozdobne które wiatr będzie naturalnie pochylał w stronę mojej działki mam ok 2 m od płotu. Podobnie rzecz ma się z mamutowcami (ok 2,5 - 3 m od płotu bo są to duże drzewa i nie chciałbym by sąsiad przycinał mi ich gałęzie. Wiem że niektórzy sadzą duże drzewa nawet poniżej 1 m od płotu, ale jest to zbyt blisko. Duże drzewo samą swoją wielkością (średnicą pnia) może przekroczyć granicę i w ten sposób sąsiad miałby jakieś prawo do usunięcia drzew. Już samo wycięcie gałęzi może drzewo oszpecić. W Polsce na szczęście nie można ot tak sobie wyciąć całego drzewa, ale lepiej takie sprawy związane z ewentualną uciążliwością gałęzi np przewidzieć za wczasu. Pytałaś także o rodzaj gleby. To są gleby głównie V klasy, niewielki kawałek IV klasy, a więc gleby słabe i bardzo słabe i tylko kawałek średniej. W miejscach na których szczególnie mi zależy poprawiam jakość gleby. Pewnie w okolicy najważniejszych roślin udaje się podciągnąć miejscowo klasę do III ale nie jest to pewne.

Reniu, pytasz jak moje zakupy roślin znosi Żona? a więc "udobruchałem" Żonę spełnioną już obietnicą rozpoczęcia i ukończenia wykładów. :D Składały się one (te "wykłady") z ok 1000 kafelek przyklejonych przeze mnie na tarasie i w oranżerii. Tym sposobem niemalże stałem się zawodowym kafelkarzem ;)

Tak to wyglądało na etapie przygotowań do pracy:

taras1_2.JPG


Z kolei tutaj widać odbiór jednego z etapów mojej pracy przez zielonego inspektora na czterech łapach o imieniu Zwinka:

zwinkanatarasie.JPG


A tak wyglądała część tarasu tuż przed jego ukończeniem:

taras2_2a.JPG


(przy okazji podziękowania dla Taty za pomoc w przycinaniu kafelek i dla Żony za ich fugowanie).

Poza tym w przerwach pomiędzy wykładami szukając nieco rozluźnienia nabawiłem się pewnej przypadłości, chociaż właściwie to nie można tego tak określić. Lepsze określenie to po prostu gorączka. To jest specyficzna gorączka - poszukiwacza.

Wszystko zaczęło się od jednego kamyczka, a właściwie kawałka skamieniałej żywicy. Później dołączyły kolejne "kamyczki"...W tym miejscu chciałbym nieco odejść od tematu samego gospodarstwa i mini ogrodu botanicznego a przejść na opowieść o walorach najbliższej okolicy. Wybaczcie ten niewielki off topic, który od czasu do czasu zagości w tym wątku. Wracając do "kamyczków" które znajduję nie tylko na terenie gospodarstwa ale także na spacerach po okolicy, to pewnego razu zostałem ogarnięty gorączką poszukiwacza bursztynów.

bursztynzmechelinek.JPG


Wśród takiej ilości nawet dość drobnych bursztynów znajdują się pozostałości dawnej flory i fauny. Najliczniejsze są różnego rodzaju owady (przeważnie muszki i komary) oraz drobne fragmenty roślin. Zdarzają się jednak także większe żyjątka nie wyłączając nawet jaszczurek. W jednym z moich bursztynów znalazłem fragment prawdopodobnie wylinki jaszczurki. Może to kawałek skóry pra-pra przodka jaszczurki zwinki ze zdjęcia powyżej?

inkluzjawbursztynie_2.JPG


Bursztyny występują nie tylko na Mierzei Wiślanej czy półwyspie Sambia ale za sprawą roznoszących je fal i prądów morskich także na długiej, urokliwej i całkowicie dzikiej plaży w Mechelinkach. Od pewnego czasu niektóre wolne chwile spędzam nad morzem poszukując skamieniałej żywicy z inkluzjami i nie tylko. Ostatnio znalazłem na przykład piękny minerał.

granat1_2.JPG


Jest to prawdopodobnie granat przywleczony w te rejony przez lodowiec lub rzekę, ale muszę jeszcze dokładniej sprawdzić. Tutaj zbliżenie na liczne skupiska tego minerału. Z zewnatrz jest nieco nadszlifowany przez działanie morza.

granat_2.JPG


Inne skarby znalezione nad Bałtykiem w Mechelinkach to miejscowe kraby brzegowe (inna nazwa: raczyniec jadalny, nazwa łacińska Carcinus maenas). Za wikipedią: "Raczyniec jadalny, krab brzegowy (Carcinus maenas) – gatunek kraba z rodzaju Carcinus. Występuje w strefie tropikalnej, subtropikalnej i umiarkowanej na całej Ziemi. W Morzu Bałtyckim pojawia się w przyujściowych wodach południowego wybrzeża. Głowotułów o długości ok. 6 cm, z przodu rozszerzony. Odnóża lancetowato zakończone. Prowadzi nocny tryb życia, żywi się drobnymi zwierzętami i padliną. Jest poławiany przez człowieka w celach konsumpcyjnych." Raczyniec nie jest tak duży jak niektóre kraby z ciepłych krajów, ale występuje także gdzieniegdzie na naszym wybrzeżu. Nie każdy wie że takie wogóle istnieją. Te konkretnie znaleziono martwe na plaży. Po kolejnym sprawdzeniu okazało się że są tutaj dosyć często występującym gatunkiem. Wprawdzie ze względu na niewielkie rozmiary dosyć trudno je znaleźć, ale jak widać są. Jeden ma nawet małże na swoim grzbiecie.

krabyzmechelinek.JPG


Poza tym występują w tej okolicy krewetki. Świadczy o tym wylinka (zrzucony pancerzyk) znaleziony na Mechelińskiej plaży. Za wiipedią: "Krewetka bałtycka (Palaemon adspersus) – gatunek skorupiaka z rodziny Palaemonidae. Krewetka bałtycka występuje we wschodniej części Oceanu Atlantyckiego – od południowej Norwegii i Wysp Brytyjskich po Morze Śródziemne – oraz w Morzu Bałtyckim, Czarnym i Kaspijskim[2]. To typowy mieszkaniec podwodnych zarośli, występujący przy dnie zarosłych zatok oraz wśród glonów porastających różne podwodne konstrukcje takie jak falochrony. Przeważnie bytuje na głębokości od 1 do 10 metrów[2]. Maksymalny rozmiar do jakiego dorastają to 70 – 80 mm[2]. W Morzu Bałtyckim długość samców nie przekracza 60 mm".

Woda w Mechelinkach jest z sezonu na sezon coraz czystsza. Wyśrubowane normy dotyczące ochrony środowiska zrobiły swoje. Dawniej na północ od Mechelinek zrzucano nieoczyszczone ścieki. Dziś istnieje specjalny podwodny kanał zrzutowy i ujście niemalże czystej wody z oczyszczalni znajduje się wiele set metrów od plaży. Dzięki tamu woda nie zakwita już i nie robi się mętna pod wpływem temperatury tak często jak to miało miejsce w przeszłości, nie świeci na niebiesko nocą (pod wpływem UV), a na brzegu zamiast zwałów śmierdzących odpadów można znaleźć nie tylko czyste fragmenty roślin, czy przypadkowo wyrzuconych na brzeg zdrowych morskich zwierząt ale także wędkarzy. Dzika plaża sprzyja bytowaniu w morzu w tej okolicy troci i łososia (jako że z braku czasu nie miałem możliwości złowić osobiście, piszę to na podstawie relacji napotkanych wędkarzy).

Oto wspomniana wcześniej wylinka bałtyckiej krewetki z Mechelinek:

wylinkakrewetkimechelinki_2.JPG


Krewetki i kraby w brudnym do niedawna bałtyku który powolutku oczyszcza się! kto by pomyślał jeszcze kilka lat temu. Przyroda wraca do równowagi.

Wszystkie znalezione minerały i kraby dołączyły do pozostałych elementów zaplanowanej wystawy (szczegóły przy innej okazji).

Wracając do Ogrodu, podczas wakacji nasadzono sporo bambusów które w większości zakupiono w firmie Fargesia.pl

Wśród nich są między innymi:

Phyllostahys vivax (pierwszy od lewej) i atrovaginata (2 szt od prawej)

PICT0001a.JPG


Vivax po posadzeniu:

PICT0017a.JPG



Phyllostachys bissetii

PICT0007a.JPG


Phyllostachys nigra

ZDJĘCIE NIGRY

Phyllostachys vivax

Shibataea kumasasa

ZDJĘCIE KUMASASY

Ponadto reaktywowano bambusa Phyllostachys aureosulcata spectabilis którego zakupiłem dawno temu. Stanowisko dla tego bambusa nie było najlepsze, poza tym został on poważnie uszkodzony przez mróz. W związku z tym z rośliny 2,5 m pozostały niskie i słabo rozwinięte pędy które widać na zdjęciu.

PICT0050a.JPG


liczę że w przyszłym roku także ten bambusik będzie wyglądał co najmniej tak jak ten zakupiony w tym roku:

PICT0040a.JPG


Wiele roślin posadzonych sezon, dwa czy trzy wcześniej - pozytywnie nas zakoczyło w tym roku. Zaliczam do nich na przykład bardzo ładnie rozrastajacy się Skrzyp Arktyczny widoczny na poniższym zdjęciu:

skrzyparktyczny.JPG


Ponadto trawy (miskanty, penisetum)

ZDJĘCIE PENISETUM I MISKANTÓW

oraz znaną z początku tej relacji morelę. Na północy prawie nie występują te drzewa ze względu na zbyt chłodne lata. Jak widać pagórki w Mechelinkach służą tym drzewom. W tym roku po raz pierwszy doczekałem się owoców. Także na brzoskwiniach uprawianych w gruncie (bez oprysków) doczekałem się owoców.

Kilka lat temu obmyśliłem na potrzeby amatorskie gruntową metodę uprawy brzoskwiń w naszym klimacie która nie wymaga stosowania oprysków. Mam zamiar wypróbować ją w praktyce w 2014 lub 2015 roku. Szczegóły podam przy innej okazji.

owocemoreli.JPG


Jako że sezon w dużym stopniu był suchy, ciepły i słoneczny to przy niedostatku dużych drzew często brakowało jakiejś ochłody. Na szczęście odrobinę cienia zapewniał pomnikowy dąb Bernard rosnący tuż przy granicy naszej działki o którym pisałem już w tym wątku.

dąbbernardwmechelinkach.JPG


Kilka dni temu dąb ten zrzucił liście na zimę. Natomiast jeszcze 2-3 tygodnie wcześniej niemalże co wieczór spotykałem pod tym ogromnym drzewem stado dzików. Niestety w tym sezonie nie udało mi się ich sfotografować gdyż są nieco płochliwe. Natomiast udało mi się jeszcze powtónie uwiecznić innego gościa, a mianowicie lisa wykonującego obchód po terenie Mini Ogrodu. Jak widać trochę podrósł od ostatniego sfotografowania.

liszmechelinek.JPG


Sezon zakończyły zbiory pomidorów papryczek, winogron i innych roślin (np dzikiej róży) która została następnie umieszczona dużym szklanym pojemniku (balonie ok 70 L). Widać namnożone naturalne drożdze gotowe do pracy. Polecam takie zastosowanie dzikiej róży (dla pełnoletnich forumowiczów). Jeśli będziecie chcieli to podam przepis na naturalne wino domowe mojego Taty. Albo po prostu podam ten przepis od razu, bo jest dosyć prosty: owoce dzikiej róży (świeże, nie przemrożone) przebrać, pozbawić ogonków. Następnie owoce umyć, wrzucić do balonu i zalać zalewą (składającą się z wody i cukru). Potrzeba mniej więcej tyle samo wody z cukrem co owocu. Na wiadro owocu wykonałem takie samo wiadro zalewy (ok 12 L zalewy, w tym 4 kg cukru, a za drugim razem dałem 6 kg cukru by wino było nieco słodsze, piszę nieco, gdyż nie cały cukier drożdze przetworzą na alkohol). Zalewa musi być ostudzona aby nie zabić naturalnych drożdzy. Balon po zalaniu i zakorkowaniu ustawiamy w ciepłym miejscu (optymalnie ok +25/+30 stopni). Warto nakryć balon ręcznikiem etc aby do środka nie przedostawało się światło słoneczne. Od czasu do czasu balonem wstrząsamy i dolewamy wody do rurki fermentacyjnej aby przez nią nie dostały się do środka jakieś owady.

Mniej więcej po 2-3 miesięcach winko jest gotowe (wszystko zależy od temperatury w jakiej przebywał Balon z owocami). Nie polecam stosować chemicznych dodatków (pirosiarczanów i innych paskudztw) po których będzie bolała Was głowa, winko będzie się Wam odbijać itd. Jeśli chcecie pić wino z dodatkami (tzw siarę) to poza kwestią oszczędności nie ma sensu pędzić własnego wina bo takie samo (z dodatkami chemicznymi) jest w sklepie. Wino mojego Taty mimo braku dodatków chemicznych nigdy nie zepsuło się. Z jednej partii owoców można wykonać 4 do 5 cykli produkcyjnych (pewnego roku mój Tata nie zbierał owoców tylko zastosował zeszłoroczne w 5tym cyklu). Wraz z każdym cyklem zmienia się barwa wina (ze słomkowej w stronę buraczanej). Winko jest wyborne i bogate w wit C. W smaku przypomina nieco Porto (szczególne w 3-4 cyklu).

winozdzikiejróży.JPG


Z innych spraw, ostatnio wykonano jeszcze uszczelnienie konstrukcji oranżerii, kafelkowanie balkonów i fugowanie całości. Sprawdzenie i poprawki w istalacji CO. Sporo własnoręcznie wykonanej ciężkiej pracy. Przy niektórych zadaniach pomagał mój Tata oraz Żona i Córka.

CDN wpis w trakcie tworzenia.

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 28 lis 2013, o 00:43
Kasia21
Najbardzej mi ślinka cieknie na te morelki i winko...

Pewnie z uprawy ekologicznej?

Bedzie je można kupić w Oleandrowym sklepiku?

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 29 lis 2013, o 10:04
Malwinka
Ja gustuję w ciuchach i wszystkim co jest z nimi związane. Z tego opisu najbardziej podoba mi się skórka w bursztynie. Idealna na ekskluzywną torebkę :)

Kasiu z tego co mi wiadomo to Pan Dominik unika stosowania chemii w swoim gospodarstwie.

Czy można prosić o uzupełnienie zdjęć bambusów? nie wyświetlają się.

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 5 sty 2014, o 16:29
ambasador
Panie Dominiku, wszystkiego dobrego w Nowym roku!

Proszę napisać jak tam prace w mini ogrodzie? Latem wybieram się w Pańską okolicę. Jakie są szanse na otwarcie dla zwiedzających w tym sezonie?

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 28 sty 2014, o 23:51
Oleander
Drogie Panie oraz Ambasadorze, w kwestii otwarcia dla zwiedzających: nic nie obiecuję. Zobaczymy w marcu lub kwietniu jak będą przebiegały przygotowania. Dziękuję za życzenia. Wam również życzę wszystkiego co najlepsze: przede wszystkim zdrowia, miłości i wielu radosnych chwil. Kasiu, morele są z uprawy ekologicznej. Drzewko nigdy nie było pryskane. Wolę wyrzucić zniszczone drzewko niż truć siebie i rodzinę środkami chemicznymi. Nie jestem zupełnym ich przeciwnikiem, także takie środki są czasami potrzebne w uprawie (szczególnie jeśli chcemy uratować kosztowne, trudne w zdobyciu rośliny). Natomiast w przypadku uprawy amatorskiej drzew i krzewów owocujących oraz warzyw stosowanie chemii jest moim zdaniem podejmowaniem niepotrzebnego ryzyka. Takie środki bowiem nie są obojętne dla naszego zdrowa. Chemia zatem tak - ale z rozwagą, umiarem i tylko w razie konieczności. Ostatnio byłem zmuszony do rozpakowania opryskiwacza "Marolex" który nabyłem w 2008 roku. Urządzenie jest porządnie wykonane. Testowałem pradawny środek chemiczny "lizol" pod nową nazwą (koszt środka ok 10 zł). Zastosowanie nie dotyczyło jednak roślin jadalnych ale ozdobnych. Zresztą opryskiwacz przydał mi sie nastepnie do ukończenia testów ogrzewania, bo zanim rozpaliłem w piecu trzeba bylo uzupełnić obieg płynem. Malwinko, opis uzupełniłem, drobne braki poprawię w wolnej chwili. Jeśli chodzi o opis dotyczący prac przeprowadzonych w ostatnim czasie to umieszczę relację do końca marca.

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 6 kwi 2014, o 12:01
Malwinka
Chyba Pan troszkę o nas zapomniał? :)

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 6 kwi 2014, o 21:18
Oleander
Nie zapomniałem o Was droga Malwinko. Po prostu zbyt duża ilość obowiązków jest przyczyną małęgo opóźnienia w relacji.

Niniejszym nadrabiam zaległość i przepraszam za oczekiwanie.

W stuczniu i lutym praktycznie nie było warunków do prac na zewnątrz. Dopiero w marcu rozpoczęły się u nas prace w terenie. Objęły na początku porządkowanie, koszenie trawników, przycinanie drzewek, nawożenie wszystkich roślin nawozami naturalnymi na bazie ptasich odchodów. Następnie przygotowanie ziemi w miejscach uprawy (warzywnik itp) a dopiero po zakończeniu tych prac z końcem miesiąca zabrałem się za kolejne nasadzenia związane z mini ogrodem botanicznym. Najważniejsze z posadzonych ostatnio drzew to 10 tulipanowców różnych odmian (między innymi: liriodendron tulipifera aureomarginatum, liriodendron tulipifera fastigiatum, liriodendron tulipifera michael jackson) oraz kolejna metasekwoja.


Tutaj zdjęcie fastigiaty po posadzeniu:

liriodendrontuliiferafastigiatum.JPG


A tutaj jeden z aureomarginatum tuż po zdobyciu miejsca docelowego. W tle widać kępę bambusa fargesia. W pierwszych latach po posadzeniu uległa ona częściowemu zniszczeniu, jednak stopniowo się odbudowuje. Bambusy to majstersztyk natury w kwestii autościółkowania i kolonizacji nawet bardzo kiepskich dla uprawy terenów, także liczę że ładnie sie odbuduje. W najbliższych dniach wszystkie drzewka otrzymają solidne porcje nawozu naturalnego.

liriodendrontuliiferaaureomarginatum.JPG


Powyższe 10 drzewek czekało w doniczkach na swoją kolej od ubiegłej wiosny. Wraz z wykopaniem dołów, wymianą części gruntu na żyźniejszą oraz przesadzeniem kilku innych roślin całe nasadzenie tylko tych 10 drzewek zajęło mi cały dzień. Jeśli lata będą sprzyjające to za sezon lub dwa drzewka zaczną być dobrze widoczne z okolicy którą mam nadzieję będą stopniowo (i coraz bardziej) zdobić.

Dalszą część relacji przedstawię z końcem miesiąca kwietnia lub w maju.

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 15 maj 2014, o 22:34
Meliska
Zakladanie i pielęgnacja ogrodu to zajęcie na wiele lat. Później jeśli szczęście dopisze można się delektować widokiem rozwijających się roślin. Sama nie mam ogrodu, a jedynie kawałek miejsca na parapecie. Tym bardziej cieszy mnie gdy widzę podobne przedsięwzięcia. Nie mogę doczekać się kolejnych wpisów :)

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 23 maj 2014, o 16:10
mmichalowa
Ale spektakularna przemiana. Ciekawa jestem jak to wszystko będzie się dalej rozwijać. Widać, że to co Państwo robicie sprawia Wam przyjemność i jest Waszą pasją. Przyjemnie czytało się ten wątek i oglądało poszczególne zmiany, ale jak to mówią apetyt rośnie w miarę jedzenia. Z niecierpliwością czekam na kontynuację( jak zresztą zapewne i inni użytkownicy forum).

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrod

PostNapisane: 27 sty 2015, o 21:23
Domnik
Niedawno podczas poszukiwań larw biedronek napotkałem w gospodarstwie przypadkiem na wystający z ziemi twór. Jako że wystawał z krawędzi zagłębienia w ziemi na głębokości ok 20 cm postanowiłem go wyrwać uznając za kawałek dziwnej gałązki.

Okazało się że zupełnie przez przypadek znalazłem najprawdopodobniej truflę (być może truflę czarnozarodnikową lub jakiegoś jej krewniaka - tuber melanosporum lub inny). Po wykonaniu zdjęć (na zdjęciu jest zwilżona aby nie wyschła) odniosłem ją na miejsce w którym została znaleziona, bowiem trufle są pod ochroną i nie wolno ich zbierać.

trufla.JPG


Proszę także nie wierzyć w bajki dotyczące cen tych grzybów. Tak zwane trufle czarne z chin to koszt ok 30 euro za kilogram, a więc taki pojedynczy grzyb może mieć wartość kilku a nie kilku tysięcy euro. Jedynie trufle perygrodzkie lub piemonckie które u nas nie występują osiągają dość wysokie ceny.

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 12 mar 2015, o 22:00
Rybak 32
Ciekawe jak się przyjęły posadzone drzewka. Czy można Pana odwiedzić w maju lub czerwcu?

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 16 mar 2015, o 18:04
Jaromir Czarnecki
Wybieram się nad morze w lipcu lub sierpniu i być może będę przejazdem koło Gdyni. Przyłączam się więc do pytania Rybaka o możliwość odwiedzin.

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 20 mar 2015, o 10:51
Bolora
Moim zdaniem powinien Pan założyć bloga - Bardzo ciekawe jest to, co Pan pisze! :)

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 27 mar 2015, o 19:02
Domnik
Witajcie, dziękuję za zainteresowanie tym wątkiem uzupełnię wątek o informacje o nowościach bliżej końca wiosny gdy będzie trochę więcej czasu. Tak, można mnie odwiedzić ciepłą porą roku. Warto wcześniej umówić się telefonicznie. Co do prowadzenia bloga to takim blogiem jest forum Oleander. ;)

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 27 mar 2015, o 21:50
Rybak 32
:) Dziękuję. Będę się z Panem kontaktował w maju lub czerwcu. Do usłyszenia i zobaczenia!

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 7 cze 2015, o 13:32
keyko
Witam. Co tam w ogrodzie Panie Dominiku? Pozdrawiam

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 7 cze 2015, o 14:29
Domnik
Witajcie, o gruntowych i ogrodowych nowościach postanowiłem pisać jednak głównie w wątkach tematycznych bo to one głównie opisują konkretne rośliny (w końcu większość moich wypowiedzi dotyczy mini ogrodu), a w tym wątku skupić się na najważniejszych wydarzeniach i ewentualnie większych roślinach. Jednym z takich wydarzeń były odwiedziny u nas Kolegi Waldka z Żoną których miałem przyjemność oprowadzić po ogrodzie wczoraj. Kolega jest wielkim miłośnikiem roślin egzotycznych. Ma ich w swojej kolekcji bardzo dużo. Część opisał już w ciekawy sposób w innych wątkach na naszym forum. Zachęcam Państwa czytających te wątki do dyskusji i wykorzystania wiedzy Kolegi poprzez zadawanie pytań. Poza tym jak zdążyliście się Państwo przekonać czytając wpisy Waldka ,lubi on dalekie podróże z których od czasu do czasu przywozi jakieś botaniczne rarytasy. Poza niewątpliwą przyjemnością poznania Waldka i jego Żony, wybornej rozmowy na tematy związane z roślinami, wymianą doświadczeń i opinii otrzymałem od Waldka w prezencie jeden z takich rarytasów z jego dalekiej podróży do Indii. Są to drzewka jakarandy oraz palemka. Dziękuję za ten prezent, za odwiedziny, poświęcony czas, za doświadczenie i kulturę którą dzielisz się na naszym forum. Dziękuję również za zaproszenie do siebie. Od jakiegoś czasu myślę o ponownym wybraniu się na Ogólnopolskie Spotkania Zamkowe, a jako że te spotkania odbywają się niedaleko Waldka, więc myślę że może za jeden lub dwa sezony będzie można to jakoś połączyć.

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 7 cze 2015, o 19:15
Waldi 56
Witam.
Jestem szczerze zaskoczony postem Dominika!!! Dziękuję za wszystkie miłe słowa.
A teraz o wizycie w mini ogrodzie. Zostaliśmy przyjęci bardzo miło, serdecznie i z wielką życzliwością/ to naprawdę da się odczuć/. Dominik oprowadził nas po swoim siedlisku, które ja nazwałem ranczem. Jest to naprawdę wspaniałe miejsce!!!, a jak mogłem się zorientować na miejscu jeszcze kilkanaście lat temu było tam pustkowie, żeby nie powiedzieć pustynia. Najbardziej zaskoczyła mnie technologia czy forma prowadzenia całego gospodarstwa. Wyobraźcie sobie i uwierzcie mi forumowicze, że jest to gospodarstwo prowadzone we wszystkich aspektach w sposób najbardziej naturalny, ekologiczny. Tam nie ma żadnej chemii!!! Widzieliśmy i podziwialiśmy w naturze wszystkie okazy roślin egzotycznych, które Dominik zamieszczał na zdjęciach w tym i innych wątkach. One w Jego mini ogrodzie naprawdę rosną i mają się dobrze. Największe wrażenie zrobiły na nas wspaniałe okazy araukarii chilijskiej, cedry, metasekwoje, figi, morele, bambusy. Jeżeli o czymś zapomniałem to przepraszam, ale dalej jestem pod wrażeniem tego co zobaczyłem. Wizyta u Dominika dopiero tak naprawdę uzmysłowiła mi dwie rzeczy, po pierwsze to ogrom pracy, wiedzy i nakładów finansowych jakie poniósł i ponosi przy prowadzeniu tego gospodarstwa - to jest trudny do opisania wysiłek, po drugie zakupione u Dominika nasiona lub sadzonki chociaż może nie zawsze tak okazałe i piękne jak oferowane przez innych "handlowców"/bo sztucznie pędzone/ dają gwarancję najwyższej jakości jeżeli chodzi o przystosowanie do naszych warunków. Uważam, że szczególnie nowi forumowicze muszą to mieć na uwadze, a starsi chyba tak jak ja przekonali się co do wysokiej jakości zakupionego w sklepie Oleander towaru. Na terenie mini ogrodu znajduje się naturalne oczko wodne, w którym żyją ryby/ szczupak, karp - widzieliśmy je, a także inne/- bardzo urokliwe miejsce. Naprawdę trudno opisać wszystko co wypracował Dominik, bo jest tego mnóstwo. Jednak największe wrażenie na mnie , na nas zrobił sam Dominik i jego wspaniała Rodzina!!! Jego charakter, ogromna wiedza zawodowa i praktyczna oraz pasja z jaką podchodzi do wszystkiego co robi dla mnie jest gwarantem uczciwości/forum ogrodnicze i sklep Oleander/ i sukcesu/ prowadzenie siedliska/, a ciężkiej pracy tam mnóstwo.
Dominiku! Życzymy z żoną wytrwałości, a sukces gwarantowany/ chociaż tak naprawdę to już osiągnąłeś wielki sukces zarówno w życiu zawodowym, a co ważniejsze prywatnym.
Pozdrawiając Ciebie i Twoją Rodzinę zapraszamy!!!

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 7 wrz 2015, o 06:54
cynamon
Witam. Pięknie napisane Kolego. Myślę że takie przedsięwzięcia tworzone od podstaw jak mini ogród Dominika biorą się z pasji, uporu / determinacji twórców takich miejsc, ale także często i z zainteresowania oraz życzliwości / wsparcia ze strony otoczenia. Życzliwości okazanej, tej którą okazujemy i tej którą będziemy okazywać. Pozdrawiam.

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 20 maj 2016, o 22:40
Domnik
Witajcie. Dziś krótko. Jesienią kupiliśmy pierwszego ula aby poprawić zapylanie roślin. Wiosną pszczoły zabrały się do pracy w czym im nie przeszkadzałem. Jedynie od czasu do czasu ostrożnie podchodziłem do ula. Nigdy nie miałem bezpośrednio styczności z pszczelarstwem (choć dalsza rodzina mojego Taty miała dużą pasiekę). Na urodziny dostałem od rodziny podstawowe akcesoria do obsługi ula. Od tamtego czasu wszystko czekało na swój dzień. Dziś pszczoły (chcąc nie chcąc) zaprosiły mnie do współpracy. Ul podzielił się na dwa roje. Nagle w tej części sadu gdzie stoi ul zrobiło się bardzo głośno i tłoczno. Nowa drużyna osiadła na jednym krzaczku więc przystąpiłem do dzieła. Przebrałem się w ofiarowany mi ubiór i postanowiłem złapać rój. Odziany od stóp do głowy (nie wiedząc jak się zachowają pszczoły okleiłem sobie nogawki taśmą:) błyskawicznie uporałem się z zadaniem. Idąc za ciosem postanowiłem zajrzeć do ula z którego wyroiły się pszczoły. W środku znalazłem pierwszy miód z naszego ogrodu. To bardzo przyjemne i smaczne znalezisko :) Miód i wosk który można żuć jak gumę do żucia uwieczniłem na zdjęciu. Pszczoły okazały się bardzo grzeczne i w zasadzie nie protestowały. Właściwie były tak grzeczne że momentami wydawało mi się że odymianie to z mojej strony przesada :)

miod i wosk.JPG

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 21 maj 2016, o 09:06
Waldi 56
Witaj Dominiku!
Wielkie gratulacje!!! Kolejny Twój sukces, a przy tym jak przyjemny. Naprawdę wiem o czym piszesz. Znam to uczucie z lat młodości, a smaku miodu wyciskanego bezpośrednio z plastra nigdy nie zapomnę, ani nigdzie nie zaznałem. Zobaczysz, że z biegiem czasu do swoich wspaniałych uli i pszczół będziesz podchodził bez takiego zabezpieczenia i sprawi to Tobie jeszcze większą frajdę. Po prostu pszczoły poznają Ciebie / Twój zapach będą kojarzyć z pomocą i korzyściami/, a Ty poznasz ich zwyczaje i charakter. Przed Tobą kolejne fantastyczne wciągające wyzwanie!!! Życzę samych sukcesów i słodkości.

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 12 cze 2016, o 07:55
Domnik
Dziękuje Waldku. Zgadza się, bardziej doświadczeni pszczelarze nie zawracają sobie głowy rękawiczkami (a często także podchodzą do pszczół bez innych zabezpieczeń, czasami dosłownie w krótkim rękawku i bez osłony na twarz). Wszystko w swoim czasie:) Przy okazji zachęcam do zakładania pasiek. W Polsce brakuje rodzin pszczelich, ostatnio przechadzając się po okolicy stwierdziłem że pszczół jest naprawdę bardzo mało. Kto może niech zakłada, nagroda w postaci dobrego zdrowia, miodku, wosku i większych plonów prawie gwarantowana.

Wiosenny przymrozek opisany tutaj:

post24255.html#p24255

(mój wpis z dnia 28.05.2016) poniżej jedno ze zdjęć z tego wpisu:

po zraszaniu6a.JPG


wprawdzie bezpośrednio nie spowodował większych strat, ale następujące po nim bardzo zimne dni i co za tym idzie brak możliwości rozwinięcia liści przez morele skutkował zawiązaniem się jedynie ok 5% owoców tego gatunku i ok 20% jeśli chodzi o brzoskwinie (które trochę później przystąpiły do kwitnienia). Poza tym poważnie ucierpiało 6 drzew 2 letnich moreli których nie byłem w stanie ochronić zraszaniem (posadzone u nas w ubiegłym roku, są całe bezlistne z licznymi uszkodzeniami) W efekcie postanowiłem nie sadzić więcej moreli w zagłębieniu bowiem na 1 drzewo "utrwalone" które dalej rośnie bez problemu przypada 2-3 szt uśmiercone przez warunki pogodowe oraz nie dość dobrze ustabilizowane mikro biologicznie stanowisko glebowe. Wszelkie mniejsze brzoskwinie które się tam jeszcze znajdują przenieść pod osłonę lub blisko budynku. Wszelkie nowe morele i brzoskwinie sadzić tylko na górce niedaleko budynku gdzie mamy znacznie lepsze warunki termiczne wczesną wiosną. Co postanowiłem dość szybko wykonałem. Na górce znalazło miejsce kilka nowych moreli i kilka brzoskwiń, zobaczymy czy tutaj będzie jakaś poprawa ich przeżywalności.

Chciałbym jeszcze wspomnieć o ciekawej sprawie przyrodniczej z naszej okolicy. Do grona zwierząt odwiedzających nasze gospodarstwo dołączyła niedawno samica bażanta (Phasianus colchicus). Jest to jeden z niewielu ptaków które żywią się stonką ziemniaczaną, poza tym lubi również uprzykrzające się wielu ogrodnikom ślimaki. Także zalicza się do sprzymierzeńców człowieka w walce ze szkodnikami. Przy tej okazji prośba do myśliwych: populacja bażantów nie należy do zbyt licznych. Ptaki te nie czynią szkód człowiekowi. Waga samicy to ok 1 kg, samiec waży ok 1,5 kg więc pożytek z jego zabicia prawie żaden. Jest wiele innej znacznie większej zwierzyny łownej która czyni człowiekowi ogromne straty. W miarę możliwości więc odpuście tym ptakom. Niech nas cieszą swoją obecnością na polach i nieużytkach.

samica bazanta.JPG


samica bazanta 1.JPG

Re: Historia Gospodarstwa Ogrodniczego Oleander i Mini Ogrodu Botanicznego

PostNapisane: 12 cze 2016, o 08:52
Waldi 56
Witam.
Dwoma rękoma, nogami a przede wszystkim sercem podpisuję się pod apelem Dominika o szacunek dla bażantów i nie tylko!!! Mało ludzi zdaje sobie sprawę z pożytecznej roli jaką odgrywają ptaki, a także inne gatunki fauny. Poza tym jak wielka jest radość móc oglądać na swojej posiadłości takie okazy. Bardzo wielkie gratulacje dla Dominika, gdyż potwierdza to, że gospodarstwo jest prowadzone bardzo ekologicznie, zgodnie z naturą i stwarza sprzyjające warunki dla zwierzyny. Pozytywnie zazdroszczę życia w takich warunkach.