Re: Passiflora od podstaw - zdjęcia, opisy, sugestie i pomysły
Napisane: 12 gru 2015, o 14:54
W na przełomie czerwca i lipca wykiełkowało mi około 50 nasion passiflory edulis z nasion z owoców kupionych w Lidlu.
Rozsadziłem je do 12 doniczek i rosła jak szalona do czasu, aż nie zrobiło się ciemniej i chłodniej wraz z nastaniem jesieni. Wtedy zacząłem mieć z nią kłopot, który podobno jest bardzo powszechny - mianowicie jej liście poczynając od samego dołu traciły kolor i turgor, po jakimś czasie odpadając.
Odrywałem/odcinałem cierpliwie te chore liście, jednak część roślin nie nadążała z wypuszczaniem nowych - w efekcie pozostały same kikuty - zdjęcie w miarę zdrowego okazu jak i tych radzących sobie nieco gorzej zamieszczam poniżej.
W literaturze podaje się najróżniejsze przyczyny jak i remedia dla tej przypadłości. Plamistość liści, jak się to nazywa, może być spowodowane pewnymi rodzajami grzybów w glebie, złą ilością wody, złą ilością światła, złą temperaturą powietrza i innymi. Natomiast jako remedium, poza lepszą regulacją podlewania czy też lepszego doboru stanowiska dla rośliny, proponuje się... obcięcie chorego pędu parę centymetrów nad ziemią!
Jako że mimo wszystko nie wydaje mi się to najlepszym wyjściem, zwracam się z pytaniem do Was - czy może mieliście z czymś takim do czynienia i wiecie, jak można z tym walczyć? Obawiam się, że bez stanowczych środków wszystkie passiflory obumrą do wiosny - jednak czy tym stanowczym środkiem musi być podcinanie prawie do 0?
Będę bardzo wdzięczny za wszelkie wskazówki.
Rozsadziłem je do 12 doniczek i rosła jak szalona do czasu, aż nie zrobiło się ciemniej i chłodniej wraz z nastaniem jesieni. Wtedy zacząłem mieć z nią kłopot, który podobno jest bardzo powszechny - mianowicie jej liście poczynając od samego dołu traciły kolor i turgor, po jakimś czasie odpadając.
Odrywałem/odcinałem cierpliwie te chore liście, jednak część roślin nie nadążała z wypuszczaniem nowych - w efekcie pozostały same kikuty - zdjęcie w miarę zdrowego okazu jak i tych radzących sobie nieco gorzej zamieszczam poniżej.
W literaturze podaje się najróżniejsze przyczyny jak i remedia dla tej przypadłości. Plamistość liści, jak się to nazywa, może być spowodowane pewnymi rodzajami grzybów w glebie, złą ilością wody, złą ilością światła, złą temperaturą powietrza i innymi. Natomiast jako remedium, poza lepszą regulacją podlewania czy też lepszego doboru stanowiska dla rośliny, proponuje się... obcięcie chorego pędu parę centymetrów nad ziemią!
Jako że mimo wszystko nie wydaje mi się to najlepszym wyjściem, zwracam się z pytaniem do Was - czy może mieliście z czymś takim do czynienia i wiecie, jak można z tym walczyć? Obawiam się, że bez stanowczych środków wszystkie passiflory obumrą do wiosny - jednak czy tym stanowczym środkiem musi być podcinanie prawie do 0?
Będę bardzo wdzięczny za wszelkie wskazówki.