Strona 1 z 1

Rufia z Castoramy - co ją zaatakowało?

PostNapisane: 14 lis 2020, o 11:47
JolaMonia
Dzień dobry,
kupiłam na wiosnę takiego bambusa, trzymałam go w doniczce do listopada na zewnątrz. Po przeniesieniu do środka zaczął wypuszczać ładne zielone liście, ale niestety nie tylko.
Proszę o pomocną radę.
Oto co zauważyłam dwa dni temu

Re: Rufia z Castoramy - co ją zaatakowało?

PostNapisane: 14 lis 2020, o 19:47
cynamon
Rośliny z marketu. Wszystko jasne. Te stragany to wylęgarnia szkodników.
Jeśli to co widać na twoim bambusie to wełnowce to masz je już na innych roślinach, bo to jest szkodnik szybko przemieszczający się. Należy czym prędzej poddać tego bambusa silnemu płukaniu ciepłą wodą pod prysznicem. Także pozostałe rośliny potraktuj w ten sposób. Bambusa warto odizolować, postawić na jakimś pustym parapecie i obserwować, gdy pojawią się nowe owady wybijać je pojedynczo np zgniatakąc patyczkiem, albo postąpić w ten sam sposób jak za pierwszym razem, aż do zniszczenia populacji. Fargesia rufa powinna zimować na zewnątrz. Zimowanie jej w domu to kiepski pomysł, ale ponieważ roślina została rozhartowana poprzez przeniesienie jej z warunków jesiennych do warunków letnich (w domu) to w grę wchodzi jedynie zimowanie w domu. Pozdrawiam

Re: Rufia z Castoramy - co ją zaatakowało?

PostNapisane: 14 lis 2020, o 20:37
Senior
Cynamon w ten sposób nie pozbędziesz się wełnowców ponieważ one żerują także w korzeniach rośliny. Usuwanie ich za pomocą wody z dodatkami to syzyfowa praca. Należy użyć środków chemicznych jak np. Actelic, Confidor i inne. Pryskamy co 7 dni do skutku. Równocześnie z opryskami podlewamy roślinę rozcieńczonym środkiem chemicznym. Miałem je już kilka razy szczególnie na cytrusach i hojach.

Re: Rufia z Castoramy - co ją zaatakowało?

PostNapisane: 14 lis 2020, o 23:54
cynamon
Senior, środki które wymieniłeś są toksyczne dla wełnowców, ale także, co znacznie gorsze: dla człowieka. Mają działanie mutagenne dla ludzkich komórek (np trzustki) i to nawet w mikroskopijnych stężeniach. Zdrowy organizm wydala toksyny i najczęściej wychwytuje też błędy w komórkach i je naprawia. Jednak czasami system odpornościowy organizmu zadziała wadliwie i wtedy nawet po wielu latach może rozwinąć się nowotwór spowodowany działaniem takich preparatów. Oczywiście związek przyczynowo-skutkowy jest na tyle rozciągnięty w czasie że najczęściej mało kto pamięta o możliwej etiologii swojej choroby. Myślę że ryzyko jest zbyt duże by je podejmować. Dlatego moim zdaniem rośliny uprawiane w domu i w najbliższej okolicy powinny być wolne od takich i podobnych środków chemicznych. W przeciwnym razie uwalniane nawet w małych ilościach preparaty mogą powodować choroby u ludzi. Są skutecziejsze metody naturalne niż podałem. Proszę doszukać na tym lub innych forach. Pozdrawiam

Re: Rufia z Castoramy - co ją zaatakowało?

PostNapisane: 15 lis 2020, o 17:44
Senior
Ech Cynamon nie wiem co napisać aby Cię nie obrazić. Piszę na kilku forach od kilkunastu lat i z wypowiedzią o raku i innych chorobach po zastosowaniu tych środków spotkałem się po raz pierwszy. Na każdym środku owadobójczym masz etykietę i na niej są opisane środki ostrożności podczas jego stosowania.
Należy się ściśle do nich zastosować. Poza tym określony jest okres karencji np. 3 lub 7 dni.
Jest to czas od zastosowania danego środka do zbioru warzyw czy owoców.
Praktycznie większość warzyw i owoców jest opryskiwana fungicydami. Wg. Ciebie nie powinniśmy ich jeść? Niestety jemy.
Jeżeli ktoś mieszka w bloku mieszkalnym to opryski powinien wykonać na balkonie.

Re: Rufia z Castoramy - co ją zaatakowało?

PostNapisane: 16 lis 2020, o 00:55
cynamon
Senior napisał(a):Ech Cynamon nie wiem co napisać aby Cię nie obrazić. Piszę na kilku forach od kilkunastu lat i z wypowiedzią o raku i innych chorobach po zastosowaniu tych środków spotkałem się po raz pierwszy.

Spokojnie. Każdy ma prawo do odmiennego zdania i tutaj na pewno brak perspektywy aby się wzajemnie obrażać. Myślę że skoro jesteś stałym bywalcem forów to łatwo Tobie wydedukować, że takie miejsca jak blogi i fora są tworzone w określonym celu. W takich miejscach brak jest przypadkowych wpisów, chyba że moderatorzy coś przeoczą. Każdy piszący ma swój cel. Wtajemniczeni twierdzą, że wśród pracowników działów handlowych firm zajmujących się sprzedażą środków chemicznych krążą okólniki w jaki sposób wypowiadać się na forach. Do czasu aż jakiś nawrócony były pracownik jednej z takich firm zdecyduje się oficjalnie opublikować taki dokument pozostawię ciemną stronę mocy na boku, a wspomnę o faktach które były już opisywane na tym forum przez Dominika:

post25369.html#p25369




Senior napisał(a): Na każdym środku owadobójczym masz etykietę i na niej są opisane środki ostrożności podczas jego stosowania.
Należy się ściśle do nich zastosować. Poza tym określony jest okres karencji np. 3 lub 7 dni.
Jest to czas od zastosowania danego środka do zbioru warzyw czy owoców.


Wierzysz w karencję? Daj spokój! Więcej prawdy jest w bajce dla dzieci na dobranoc. Karencja to zwykła manipulacja i kłamstwo dla uspokojenia konsumentów, przykładowo kancerogenny Glifo.at (Roun.p) rozkłada się częściowo po ok 2 latach (i to pod warunkiem silnego wpływu światła). A więc jest aktywny znacznie dłużej niż wynosi czas deklarowanej karencji. Obecnie stosowane środki chemiczne są 100 i więcej razy silniejsze niż stary, kancerogenny i mutagenny DDT. Stosowania DDT zaprzestano w latach 90-tych, natomiast ciągle można stwierdzić jego obecność w glebie i w krwi każdego z nas. Wtedy, trzydzieści lat temu też obowiązywała "karencja" i zapewniano stosujących o tym że to środek bezpieczny. Zaczęło się jednak między innymi rodzić zbyt wiele dzieci z poważnymi wadami genetycznymi, więc trzeba było zmienić nazwę, następnie zmienić substancję, itd. Natomiast metody, marketing, zyski, wpływ na zdrowie pozostały i mają się dobrze.

Dawniej karty produktu środków chemicznych zawierały informację o toksyczności, kancerogenności itp. Od kilku lat istnieją inne normy i inne przepisy. Dzięki sprytnemu lobbingowi te same substancje które dawniej były rakotwórcze teraz są w porządku (pod innymi nazwami). W ostateczności gdy udowodni się że choruje zbyt wielu ludzi zmienia się substancję, ale działanie pozostaje. W tym filmie który jest w wpisie który podałem oraz w i innych podobnych filmach dowiesz się więcej o rakotwórczym wpływie środków chemicznych. Wystarczy poświęcić godzinę lub dwie aby pogłębić wiedzę.




Senior napisał(a):
Praktycznie większość warzyw i owoców jest opryskiwana fungicydami. Wg. Ciebie nie powinniśmy ich jeść? Niestety jemy.
Jeżeli ktoś mieszka w bloku mieszkalnym to opryski powinien wykonać na balkonie.


Tak, moim zdaniem jedzenie takich produktów jest bardzo szkodliwe dla zdrowia, szczególnie w dłuższej perspektywie, toksyny kumulują się zatem trzeba unikać takich warzyw i owoców.

Stosowanie środków chemicznych na balkonie w odniesieniu do rośliny za kilkadziesiąt złotych którą bardzo łatwo zastąpić to bardzo słaby pomysł, bo naraża się siebie i innych na niebezpieczeństwo utraty zdrowia. W skrajnym przypadku można mieć kogoś na sumieniu. O wiele łatwiej jest najpierw poczytać o wymaganiach konkretnej rośliny i jeśli można je spełnić to dopiero wtedy poszukać kogoś kto uprawia takie rośliny w sposób naturalny. Taniej i zdrowiej będzie kupić nową roślinę niż pryskać tą co jest. Gdy przestanie działać szkodliwa chemia, szkodniki powrócą.

Wielu neguje fakt szkodliwości środków chemicznych, podczas gdy wystarczy poczytać publikacje dotyczące ilości zachorowań wśród mieszkańców sąsiadujących bezpośrednio z polami uprawnymi na których stosuje się środki chemiczne. Jest tutaj silna korelacja pomiędzy stosowaniem środków chemicznych a zachorowalnością. I to w sytuacji gdy środki przenikają drogą oddechową. Przy przenikaniu drogą pokarmową efekty są często jeszcze tragiczniejsze. Rzecz jasna badania na ten temat są ukrywane i są bardzo małe szanse aby były publikowane w naprawdę poczytnych mediach z oczywistych względów finansowych. Uprzedzając pytanie o to dlaczego tak jest i upraszczając: zarówno firmy produkujące te śmiercionośne preparaty jak i państwa są zainteresowane ich stosowaniem. Firmy z wiadomych względów, państwa z tych samych, z tym że w przypadku Państw w grę wchodzą określone podatki oraz skrócenie życia obywateli, a więc obniżenie kosztów dla państw. Kolejna sprawa to fakt, że żywność schemizowaną o bardzo niskiej jakości dużo łatwiej wyprodukować niż żywność pozbawioną trucizn. Tak więc interes się kręci. Na koniec taki obywatel dostaje jeszcze przed śmiercią w gratisie możliwość skosztowania środków chemicznych dożylnie, czyli w tak zwanym leczeniu onkologicznym. Oczywiście każdy ma wybór jak chce postępować, jak chce żyć i umierać, oraz jaki świat chce po sobie pozostawić.

Re: Rufia z Castoramy - co ją zaatakowało?

PostNapisane: 16 lis 2020, o 09:22
Senior
Nie jestem przedstawicielem żadnej z firm :lol: Ja i moi znajomi zawsze po zakupie rośliny przed wstawieniem jej w pobliże innych roślin pryskamy ją, aby wyeliminować robactwo. Próbowałem wszelkich metod naturalnych, lecz nie zdają one egzaminu. Jednocześnie życzę powodzenia w walce z wełnowcami, misecznikami lub przędziorkami za pomocą wody i własnych rąk gdy np. mamy zainfekowanych kilkadziesiąt drzewek cytrusowych lub innych dużych roślin.
Ponieważ dyskusja zmierza w kierunku tak oczywistym dla mnie jak - dwa dodać dwa równa się cztery - to nie będę jej kontynuował dalej.

Re: Rufia z Castoramy - co ją zaatakowało?

PostNapisane: 16 lis 2020, o 19:30
cynamon
Czy ja gdzieś wprost zasugerowałem że Ty konkretnie jesteś przedstawicielem jakiejś firmy, czy raczej napisałem o tym że każdy ma swoje cele, w tym przedstawiciele firm wiedzą jak mają pisać i manipulować bo dostają wytyczne?

Podsumowałem że każdy postępuje po swojemu wedle własnego sumienia. Jako ciekawostkę napiszę że ja i prawie wszyscy moi znajomi stosujemy wyłącznie metody naturalne. Roślina jako taka zawsze istnieje w środowisku naturalnym jak to określiłeś z robakami. Istnieje tutaj pewna fundamentalna rozbieżność co do zrozumienia podstaw. Ich szersze zrozumienie może, ale nie musi zaprowadzić Ciebie do bardzo ciekawych wniosków o ile kiedyś zdecydujesz się wyjść poza to co jest przyjęte w Twoim otoczeniu jako norma.

U mnie normy wyglądają inaczej niż u Ciebie, ale dzięki różnicom świat jest ciekawszy i ludzie uczą się wzajemnie od siebie. Znam osobiście tylko jedną osobę stosującą trujące środki chemiczne. Jest to osoba z najmniejszym doświadczeniem ogrodniczym (i wszelkim innym) z całego naszego towarzystwa. Oczywiście istnieją naturalne i równie lub bardziej skuteczne od chemii metody w walce z wełnowcami, tarcznikami i innymi szkodnikami. To że Ty byłeś daleko od sukcesu stosując metody naturalne jest słabym dowodem na to, że metody naturalne są mało skuteczne. Te mniej skuteczne metody są wymieniane na forach i blogach, a bardziej skuteczne, często całkowicie darmowe metody można poznać między innymi praktykując u kogoś doświadczonego, kto zechce przekazać taką cenną wiedzę. Podam to jako ciekawostkę że w wysoko rozwiniętych krajach praktykując u dobrego specjalisty trzeba jeszcze zapłacić za naukę. Jak w każdej dziedzinie najcenniejsza jest wiedza. Spodziewałeś się że ktoś odda ją za darmo? Dlaczego miałby to robić?

Z drugiej strony internet jest zarówno kopalnią wiedzy, czasami nawet bardzo specjalistycznej, jak i pokazuje bezmiar głupoty. Osobiście poznałem osoby które zajmują się wypisywaniem głupot i wpuszczaniem czytających w przysłowiowe maliny tylko w celu sprzedaży im określonych produktów - tak zwanych panaceów na ich problemy (w tym chemii ogrodniczej). Poznając podstawy fizjologii roślin przekonasz się że stosując środki chemiczne dajesz na sobie zarobić wielokrotnie, do tego ryzykując to co masz najcenniejsze.

Brak Twojego odniesienia się do argumentacji związanej z toksycznością i szkodliwością dla zdrowia środków chemicznych mówi samo za siebie. Czasami zastanawiam się w jakim celu ludzie posiadają w domach różne rośliny skoro po ich jak to określiłeś pryskaniu tworzą i będą tworzyć do końca swojego życia skażone liście lub owoce, ale każdy ma prawo wdychać i jeść to co chce. Zgadzam się że mając przeciwstawne poglądy dalsza dyskusja na ten temat jest bezcelowa i każdy pozostaje przy swoim zdaniu.

Cieszę się że rozmowa przebiegła w atmosferze wzajemnego szacunku. Pozdrawiam

Re: Rufia z Castoramy - co ją zaatakowało?

PostNapisane: 18 lis 2020, o 20:20
Seni
Miałem już nie pisać na ten temat, ale zmusiłeś mnie do tego swoim postem. Pytasz czy środki owadobójcze są szkodliwe. Oczywiście że tak. Wiedzą o tym wszyscy zajmujący się rolnictwem i nie tylko. Chcąc wiedzieć jakie rośliny uprawiasz przeczytałem wszystkie Twoje posty.
Podkreślasz że użyłem słowa "robaki" Ty sam go użyłeś w podobnym kontekście pisząc post w dn. 29 grudnia 2016 r. Następne słowo to "pryskanie" zamiast opryski. Jest to wyraz używany w moim środowisku.

cynamon napisał(a): Roślina jako taka zawsze istnieje w środowisku naturalnym jak to określiłeś z robakami.


Niestety ale człowiek wyhodował odmiany roślin, które nie mają już tej odporności na insekty co ich dzicy przodkowie. W mojej okolicy w lesie jest mnóstwo porzuconych sadów, lecz owoce są niezdatne do jedzenia z wiadomych powodów.
Co powiesz sadownikom oraz działkowcom których są setki tysięcy, a którzy nagminnie używają pestycydów? Owoce z tych upraw jemy wszyscy, przypuszczam że Ty również.
Nie jestem zwolennikiem używania pestycydów w rolnictwie, ale na razie nic innego i tak skutecznego nie wynaleziono. W tym tygodniu oglądałem film dokumentalny na temat uprawy soi w Ameryce Południowej, tragedia.
Na koniec chciałbym dodać, że Ty również nie odpowiedziałeś na jedno z moich pytań. Dziękuję za kulturalną dyskusję. Pozdrawiam Senior.

Re: Rufia z Castoramy - co ją zaatakowało?

PostNapisane: 18 lis 2020, o 23:32
cynamon
Seni napisał(a):Miałem już nie pisać na ten temat, ale zmusiłeś mnie do tego swoim postem. Pytasz czy środki owadobójcze są szkodliwe. Oczywiście że tak. Wiedzą o tym wszyscy zajmujący się rolnictwem i nie tylko. Chcąc wiedzieć jakie rośliny uprawiasz przeczytałem wszystkie Twoje posty.


Dziękuję. Raczej chciałem wywołać refleksję u Ciebie pisząc o szkodliwości niż przymuszać do czegokolwiek. To w końcu przyjazne forum do luźnych rozmów.

Seni napisał(a): Niestety ale człowiek wyhodował odmiany roślin, które nie mają już tej odporności na insekty co ich dzicy przodkowie. W mojej okolicy w lesie jest mnóstwo porzuconych sadów, lecz owoce są niezdatne do jedzenia z wiadomych powodów.


Też znam kiepskie stare sady ze źle dobraną obsadą. Dość często widuję też bezużyteczne samosiejki. Więc rozumiem co masz na myśli. Akurat tak się trafia u Ciebie że dominują porzucone sady z obsadą która po zdziczeniu stała się bezużyteczna na co oczywiście wpływ miał jedynie właściciel. U mnie poza sadami i samosiejkami bezużytecznymi są też rejony z naprawdę dorodnymi samosiejkami których owoce nadają się do przechowywania lub bezpośredniego zjedzenia. Ostał się też jeden sad z całkiem przyzwoitymi owocami, ale możliwe że czeka go podobny los jak u Ciebie. Kwestia znalezienia odpowiednich drzew z okolicy to trochę sprawa rozeznania i szczęścia, bo amatorów czystej żywności wśród ludzi i zwierząt jest wielu i łatwo się spóźnić na dobre owoce.

Seni napisał(a):
Co powiesz sadownikom oraz działkowcom których są setki tysięcy, a którzy nagminnie używają pestycydów? Owoce z tych upraw jemy wszyscy, przypuszczam że Ty również.


Mówię i będę mówił im: przestańcie truć siebie i innych w pogoni za zyskiem. Jem mniej niż 30% żywności przetworzonej i schemizowanej, ale wiem że można nawet zejść poniżej 5%. Od Dominika słyszałem o człowieku ok 100 letnim który żyje z dala od cywilizacji i schemizowanej żywności, więc to możliwe. Są w Polsce spore kolekcje starych roślin użytkowych które w każdej chwili można rozpropagować. Kto wie, ten ma odpowiednie gatunki które pomijając cięcie i nawożenie są bezobsługowe.

Seni napisał(a):
Nie jestem zwolennikiem używania pestycydów w rolnictwie, ale na razie nic innego i tak skutecznego nie wynaleziono.


Zapraszam do odwiedzania starych skansenów. Bardzo często są tam zaaranżowane stare mini ogródki. W dobrze prowadzonych skansenach gdzie dba się o wszelkie szczegóły, uprawy roślin użytkowych zasila się przeważnie obornikiem. Tak jak to było dawniej. Plony z takich ogródków mogą wielu zwolenników podsypywania i chemizacji wpędzić w kompleksy i wywołać zazdrość.

Seni napisał(a):
W tym tygodniu oglądałem film dokumentalny na temat uprawy soi w Ameryce Południowej, tragedia.


Zaczynasz łapać o co w tym chodzi. Słowo tragedia jest najlepszym podsumowaniem. To samo co widziałeś w tym filmie jest na naszym krajowym podwórku przy uprawie rzepaku, ziemniaków, roślin sadowniczych i wielu innych, ale ponieważ jesteśmy bogatszym krajem od przeciętnego kraju z tego rejonu świata i ludzie mają trochę lepsze dochody i lepszą opiekę zdrowotną więc pewne sprawy łatwiej ukryć u nas niż tam.

Seni napisał(a):
Na koniec chciałbym dodać, że Ty również nie odpowiedziałeś na jedno z moich pytań. Dziękuję za kulturalną dyskusję. Pozdrawiam Senior.


Napisz proszę które Twoje pytanie pominąłem, a czym prędzej odpowiem. Pozdrowienia.