Moją kilkutygodniową Passiflorę coś zaatakowało. Szkody na początku wyglądały jak te po przędziorkach, szczególnie, że miałam już z nimi do czynienia, jednak po dokładnym obejrzeniu rośliny nie znalazłam nawet najmniejszej pajęczynki.
Problem polega na tym, że coś mi bezczelnie zżera blaszkę liścia, przez co moja roślinka ma białe/przezroczyste cętki na liściach. Na początku zauważyłam to na dolnych liściach, były całe pocętkowane (roślinka miała urlop u mojego chłopaka, a on ją tylko podlewał). Jednak były to tylko trzy listki, reszta roślin, jak i reszta tej rośliny była nienaruszona. Dla bezpieczeństwa odseparowałam rośliny, jakby "to coś" miało przeskoczyć na inne. Teraz jednak ubytki pojawiają się na kolejnych, świeżych liściach (liście rosną normalnie, po chwili je "to coś" dopada) no i na kolejnych roślinach. Nie widzę na roślinie żadnych innych objawów ani żadnych żyjątek.
Czytałam trochę o szkodnikach w internecie, ale żaden opis nie pasuje do tego co widzę u siebie na parapecie. Chciałabym czymś spryskać roślinę, ale nie spotkałam się z żadnym "uniwersalnym" środkiem leczniczym.
Może ktoś spotkał się z takim czymś i wie co robić, a przynajmniej co to jest?
Szkodniki, pleśń, grzyby, choroba?
Zdjęcia z telefonu nie są dość wyraźne (Passiflora wygląda jak zielony dalmatyńczyk), a nie posiadam cyfrówki (może zdobędę, to dodam zdjęcia).
Pozdrawiam i czekam
DODANE: Zauważyłam na listku maleńką, brązową kropelkę, dotknęłam jej i była strasznie kleista, poza tym na łodygach liści są takie małe wypustki i z nich wydobywa się coś kleistego, wygląda jak kropelka rosy/żywicy. Wypustka jest przyrośnięta do łodygi, może to cecha gatunku?!