wprawdzie zdecydowanie za wcześnie na wszelakie oceny zimotrwałości palm zimujących w gruncie, jednak pewne obserwacje po pierwszym epizodzie zimowym mogą dać już coś do myślenia. Zacznę od tego, że kulminacja chłodu w moim miejscu zamieszkania przyszła 2,3 i 4 stycznia kiedy to min temperatura spadła odpowiednio do -8.4 *C, -9.4*C oraz -7.4*C przy dość silnym wietrze.
Oczywiście żadnych szorstkowców nie przykrywałem, jednak dość solidną ochronę zafundowałem waszyngtoni filifea ( zimującej drugą porę chłodną na zewnątrz) oraz debiutującej w gruncie butii . Dopóki temperatura nie spadała poniżej -6, dopóty liściom nic nie działo ; odbarwiały się, jednak po kilku dniach odwilży powracały do stanu pierwotnego ( tutaj pytanie; może ktoś bardziej ode mnie uważał na biochemii

W tym momencie postu mam koleje pytanie; moją butie zżerają tarczniki - znacie może jakieś skuteczne sposoby na pozbycie się tego paskudztwa z palmy?
*przyp. aut. : nie egzaltuję się mrozoodpornością palm tudzież ich przydatności do uprawy w polskim klimacie, tylko cieszę że butia capitata przetrwała krótki , nieświadczący zbyt wiele w skali czasu, epizod zimowy.
pozdrawiam serdecznie w nowym roku
ps. spróbuję dorzucić jakieś foty